Tym razem to Monsieur de Lioncourt sięga po pióro – mając zamiar sprostować „kłamstwa” Louisa spisane w „Wywiadzie z wampirem”, pisze on kronikę własnego żywota – tego śmiertelnego jak i wiecznego.
Jego historia zaczyna się, kiedy po 55-letnim śnie Lestat budzi się do rytmu rockowych brzmień lat osiemdziesiątych. Zafascynowany muzyką, dołącza jako wokalista do rockowego zespołu, mając zamiar wyśpiewać wszystko, co kryje rodzaj wampirzy w cieniu.
Spisując swoją opowieść, Lestat zaczyna od czasów, kiedy był zubożałym szlachcicem – dzielnym myśliwym, buntownikiem i przyjacielem dla Nicholasa, który zachęca go do podróży do Paryża. Wkrótce dwójka wyrusza do tego wielkiego miasta i zatrudnia w teatrze, gdzie Lestat znajduje pewnego rodzaju spełnienie. Występując na deskach teatru, przykuwa on uwagę wampira Magnusa, który upatrzywszy go sobie, wkrótce porywa go i zmienia w wampira, sam stając w samobójczych płomieniach.
Lestat stara się znaleźć sens w swojej nieśmiertelnej egzystencji. Zostawszy sam, chce znaleźć inne wampiry – to prowadzi go ku starożytnemu Mariusowi, wampirowi, który pamięta początki cywilizacji. Marius staje się mentorem Lestata. De Lioncourt spotyka też Armanda, którego znany z „Wywiadu…”
„Wampir Lestat” przypadł mi do gustu jeszcze bardziej niż pierwsza część Kronik. Losy Lestata są pasjonujące, a podróż po wiekach wampirzego rodzaju – fascynująca i wywołująca wypieki na twarzy.